poniedziałek, 30 września 2013
Dzień chłopaka.
Jedna z "moich" ciążarówek się rozładowała!
Witaj, mała Haniu!
Dziś Dzień Chłopaka.
Mam w domu jednego. Tyle, że to nie chłopak, to mężczyzna jest. Nie taki w kowbojskim kapeluszu i trawką w zębach, ale taki najprawdziwszy, najlepszy. I jest mój! Już prawie dziesięć lat. Jest jak jednorożec, graal i wygrana w totka. Taki co kocha i wybacza, że nie jestem idealna. I w chorobie wesprze i po operacji w szpitalu umyje. I taki co przytulając swoje dwie córeczki powie, że teraz to jestem trzecią kobietą w jego życiu. I bez uszczerbku na swojej męskości śmieci wyniesie, odkurzy, poprasuje i okna umyje. O! Taki jest! I jest przyjacielem moim najlepszym, sumieniem i motywacją do życia. On jest tym lepszym w naszym małżeństwie. Ja Mu zapominam mówić, że gdyby nie On to już nikt inny, że jak się spóźnia do domu to stoję w oknie ze strachu wariując, że tylko przy Nim i tylko z Nim moje życie ma sens. Zamiast tego nawrzeszczę, że o mleku zapomniał. No zapomniał, ale co z tego, skoro o tym, że nas kocha zawsze pamięta?
Taki ideał mi się trafił!
Ale, tak asekuracyjnie, żeby tabunów kobiet spragnionych ideału uniknąć, trochę dziegciu do tego miodu dodam:) Miały być same "ochy" i "achy" ale wkurzył mnie dzisiaj i wczoraj i przedwczoraj i przedprzed też.
Myśli sobie taki, że jak poszedł na grzyby (pierwszy raz w życiu!) to już wszystko wie w tym temacie. No, słowo daję, instynkt macierzyński we mnie obudził jak patrzyłam jak nawleka grzybki na nitkę żeby jej ususzyć. I On je ususzy, w zalewie zrobi i jeszcze na sosik zostanie...tylko, że tych grzybków to nazbierał ok 30 sztuk!
Chciałoby się rzec, że Chłop jaki jest każdy widzi. A w tym przypadku to niezbyt widać a jeszcze mniej słychać. Bo ten mój Chłop to głównie monosylabami się komunikuje. No chyba, że o piłkę nożną zapytasz, wtedy to potoki słów:)
I romantyczny jest jak lej po bombie!
Przykład:
JA: Czemu my, kochanie, nigdy sobie wieczorem przy świecach, romantycznej muzyce i kieliszku wina nie posiedzimy i tak o życiu i o nas nie porozmawiamy?
On: Kochanie, bo ja przecież wina nie lubię.
......No!
I w kwestii zamiłowania do remontów i dekorowania mieszkania niezbyt się dobraliśmy. Ja bym mogła ciągle, on cierpi jak tylko usłyszy o "małym przemeblowaniu". I kolory tylko trzy rozróżnia: fajny, chujowy i pedalski!
Kolejny przykład:
Ja: ....ten dom, co go na te dwa odcienie pomalowali, pamiętasz? Ten seledynowo-oliwkowy?
On: Mówisz o tym zielono-zielonym?
Ale różowy to zna! I szczerze nienawidzi! Tak bardzo, że jak ma Starszą rano do szkoły ubrać, to nigdy nie wie w co, bo różowych ciuchów kijem nie tknie a innych Ona póki co nie uznaje.
I kupka małej dziewczynki Mu śmierdzi. A jak bąki puszcza, że kwiatki więdną, to ok. I jak beknie, że tsunami na drugim końcu świata, też ok. I jak drze się z kibelka:" Papieru nie ma!!!".
Jeeezuuu! Jak ja kocham Tego Faceta!:)))))
I koni się boi, baaardzo:) Za to łabądki lubi.
Ten obrazek na górze to dla Ciebie, Kochanie:)
Wszystkiego Najlepszego......
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OO matko pięknie to opisałaś :)
OdpowiedzUsuńa kolory to mnie rozłożyły na łopatki :)
pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy :)
H
Dziękuję:) Będę pisać:)
Usuń