poniedziałek, 9 grudnia 2013

Złudzenie popularności.

 

"...Hm - myślę - hm... w rzeczy samej
cóż to jest? Popularność.
Popularność nad popularnościami
i wszystko popularność..."

Gałczyńskiemu też się kiedyś wydawało, że jest sławny i rozpoznawany, ale ludzie się do niego uśmiechali, bo miał nos upieprzony atramentem.

Przez te trzy miesiące istnienia GIMolek mi też się kilka razy zdarzyło ulec złudzeniu popularności.
Pierwszy raz, gdzieś tak po miesiącu, gdy w statystykach wiało nudą, nagle ktoś zaczął czytać wszystkie wpisy od początku. Wołam uhahana do męża, który siedział przy drugim komputerze:
- Mario! Jest ktoś nowy! Ale fajnie.
Zostałam szybko sprowadzona na Ziemię.
- Nie podniecaj się, to ja. Wcześniej nie chciało mi się czytać...
Zrozumiałam jak musiał się czuć biedny Konstanty.
Brutalnie podcięto nam skrzydła.

Nie wierzę, że ktoś kto pisze bloga nie zagląda do statystyk. Ja zaglądam, przyznaję się bez bicia. Kiedyś wykresik zaliczył wielki pik, a ja jak Pan Poeta pomyślałam "a więc to takie uczucie, gdy świat ci pada do stóp". Ok, poniosło mnie, wcale tak nie pomyślałam, ale to było fajne. Okazało się, że kilka koleżanek udostępniło link, a że mają na fejsie setki znajomych każda, to wiecie...nic takiego, zaraz wszystko ucichło.
Ale do dziś jaram się wejściami z Indonezji!!!

Raz przegięłam tak, że nawet Gałczyński powiedziałby "no bez przesady!". Jadę autobusem. Przede mną dwie dziewczyny (w moim wieku to jeszcze dziewczyny, prawda?) rozmawiają o blogu, którego czytają, lubią i nieraz się uśmiały. Wypisz, wymaluj GIMolki! Jednak nie, to o innej Matce było, która też ma dwie córki;)

A teraz, wyobraźcie sobie, że siedzę za wielkim, dębowym biurkiem ze szklaneczką Whisky w dłoni. W moim głosie pobrzmiewa nostalgia i gorycz. Mówię do was:

SŁAWA MA TAKŻE SWOJE CIEMNE STRONY.

Przeginam? Wiem, ale koleżanki już do mnie nie dzwonią. Pytane dlaczego, mówią że czytają bloga i wiedzą co u mnie słychać. A mi samotność doskwiera i z tej samotności takie pierdoły wypisuję:)

Dobra, do brzegu.

Wszyscy mają fanpage! Mam i ja!

Wejdźcie. Polubcie. Skomentujcie.
Bo, wiecie jak to jest z niedocenianymi artystami....wpadają w odmęty rozpaczy i nałogów, a tego byśmy nie chcieli:)

https://www.facebook.com/GIMolki

8 komentarzy:

  1. Żebyś wiedziała jak rzadko bywam na Facebooku i jak ciężko było przypomniec sobie hasło! Ale udało się polubić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ciebie nie chcę na fejsie, bo trzymam tam tylko odrzuty radioaktywne, którymi karmię się w celu odwrócenia uwagi od prawdziwego powodu wkurwu ;)
    Gdy mój blog raczkował, podobnie jak Ty sprawdzałam statystyki. Teraz mam swoje ulubione miejsca, ale zaglądam w różne i wiem, że statystyki bywają mylące. Pewnie jeszcze się nie przekonałaś, jak często dziewczyny obrabiają sobie tyłki podając linki do nie lubianych blogów.

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe...ja też się podniecałam statystykami...moj małż, też szczególnie jak zajrzy raz
    na m-c...to normalne...Mnie cieszą wizyty bliskich mi właścicielek blogów... :)
    A fejszbuka nie posiadam i na razie nie zamierzam...zresztą wiesz, że Lubię twój blog..w końcu jest u mnie...wyróżniony...a wiesz mi..to coś znaczy na "najbardziej nienormalnym blogu" w sieci...hehehee
    Ps. Mnie tysz martwi, że koleżanki czytają w sieci, a nie zadzwonią aby umówić się ..na kawę.. świat stanął na głowie... :P

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie też popularność kręci jak młodego psa pchły dlatego dodałam Cię do linków i wrzuciłam na fp
    i dlatego, że fajnie piszesz
    daj znać, czy piknęło w statystykach

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Klarka dodaje i linkuje, to nie ma bata, musi się zadziać w statystykach!
    Jeśli to było z litości, proszę nie mów mi tego ;)

    OdpowiedzUsuń