niedziela, 29 grudnia 2013

Blee...

  

"Blee...tak mi właśnie jest. Snuję się z kąta w kąt. Od okna do okna. Z kuchni na kanapę. Za sukces uważam przebranie się z piżamy. Coś bym przeczytała, ale mi się nie chce, coś obejrzała - na nic nie mam ochoty. Nawet na pisanie tego, co właśnie piszę.
Tak mam jak coś się kończy. Teraz to Święta. Nie żebym aż tak Je lubiła, po prostu nie lubię jak się kończy. Nawet jak trwa nie lubię. Wolę na coś czekać, planować, przygotowywać. Wakacje, imprezy, nowe mieszkanie. Mogę sobie wyobrażać, oczekiwać, mieć nadzieję, a nawet pewność, że będzie....wyjątkowo, niespodziewanie, inaczej, lepiej? Sama nie wiem. To się chyba nadzieja nazywa. Nadzieja, że coś się w końcu zmieni. Bo przecież, w końcu musi się zmienić, więc czemu nie tym razem?
Miałam noworoczne postanowienie, że nie będę narzekać, będę doceniać, że szklanka jest do połowy pełna. Dzisiaj nic z tego. I wolno mi, mam jeszcze trzy dni. Trzy dni naiwnej nadziei, że zmiana trójki na czwórkę sprawi, że w końcu, że może, że tym razem. Że ktoś. Że coś. Że ja. Wezmę się w garść, pogodzę ze sobą i z tym, że jest jak jest. Może uwierzę, że nie jest tak źle, że trawa u sąsiadów wcale nie jest lepsza. Że nie muszę się z nikim porównywać. Że mogę sobie wybaczyć. Że ja też mam prawo. Że to jeszcze nic nie znaczy."

Napisałam to rano. Potem kasowałam, poprawiałam, dopisywałam. Zdążyłam przeżyć cały dzień, pobawić się z dziećmi, zrobić obiad, zaplanować Sylwestra, a nawet dojść do wniosku, że potrzebna mi terapia. Z braku dostępu do psychologa podleczyłam się, jak umiałam - drinkiem. A potem drugim. Działanie tymczasowe, ale pomogło. Przynajmniej do jutra. A jutro? No właśnie nie wiem jak będzie jutro. Nigdy nie wiem. Czy będzie euforia i radość dzika z pomytych okien, czy leżenie w wannie z żyletką w dłoni ( metafora taka - nie mam wanny, ani żyletek)? Czy się rozpłaczę na widok szczeniaczka, czy zjebię właściciela, że jego kupę na trawniku zostawił. Najbardziej mi chyba doskwiera to, że nie potrafię być na dłużej taka sama.

Teraz, po drinku numer trzy, nic mądrego mi już do głowy nie przyjdzie. Wiem tylko, że muszę coś zmienić. Jeszcze nie wiem co, ani jak. Wymyślę i dam znać.
Mój blog to odczuje, ale o tym następnym razem.



3 komentarze:

  1. Ja jestem za terapią, po huj się męczyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez;) dzis tez odkrylam ze muze na kozecie polezec;)

      Usuń
    2. Chyba nie ma człowieka, któremu by się kozetka nie przydała....

      Usuń