Poszliśmy na spacer. Starsza na rowerze. Spadł łańcuch, wjechała w psią kupę, spadła kilka razy-słowem, było tak sobie. Wchodzimy do domu:
G: A kto się zajmie moim rowerem?
Mąż (zły i bliski obłędu): A kto się zajmie moimi zszarganymi nerwami???
G (po chwili namysłu): No, w sumie, ja mogę się nimi zająć, bylebyś Ty zajął się moim rowerem....
Byłam pewna,że ją zagryzie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz