wtorek, 29 października 2013

Hibernacja i Dante.


   

Iga spała w dzień ponad trzy godziny. To o ponad dwie więcej niż zwykle. Gdybym wiedziała, że tak będzie zrobiłabym coś pożytecznego w domu. Chociaż, kogo ja chcę oszukać? I tak zrobiłabym to samo co zwykle. A zwykle piję kawkę i czytam blogi. Jedyna różnica była taka, że zaglądałam co chwilę do łóżeczka i sprawdzałam, czy Młoda oddycha. A może ona zapadła w sen zimowy? Hibernacja na kilka miesięcy? Byłoby extra:) To nawet możliwe, bo może nie łososiami, ale obżerała się ostatnio bardziej niż zwykle. Już chciałam jej przygotować cieplutkie posłanie w pawlaczu i wyjąć ją dopiero na wiosnę, razem z letnimi ciuchami, ale się obudziła. Trudno, może za rok :) Taka długa drzemka ma ten minus, że trzeba dziecko wymęczyć, bo inaczej nie uśnie wieczorem. Pogoda jeszcze znośna, więc najlepiej ją przegonić po dworze i placu zabaw. Już nie długo place zabaw usną na kilka miesięcy pod pierzyną ze śniegu. Obudzą je dopiero dzieciaki w wiosennych kurteczkach.

Na naszym osiedlu jest wiele takich miejsc, ale jeden plac, duży, przypomina mi od lat Piekło Dantego. Może nie ma nad nim napisu: "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie", ale ja go widzę w myślach i dodaję: "nadzieję na chwilę spokoju". Grzeszników w kręgach piekielnych nie pilnują trójgłowe psy, Styks nie płynie przez środek. Oni są tam z własnej woli, z miłości do swoich dzieci. Kręgi są tylko cztery, za to wyraźne, zaznaczone ławeczkami.

Czwarty, najgorszy krąg jest jednocześnie murkiem trzymającym piasek "w kupie", czyli piaskownica. Tam mamy są niewyspane, tatusiowie znudzeni a babcie nadopiekuńcze. Właściwie, babcie są nadopiekuńcze wszędzie. Czwarty krąg jest straszny! Słychać tylko wrzaski dzieci i beznadziejne rozmowy o ząbkowaniu, pieluchach i nieprzespanych nocach. W kółko to samo, do zarzygania. Dzieci trzeba mieć na oku bez przerwy, bo albo się biją łopatką, albo żrą piasek. Mamy z tego kręgu często poruszają się po całym Piekle. Od huśtawki do karuzeli, od karuzeli do konika na sprężynie, pilnując dzieci, które właśnie odkryły, że są mobilne. Ważne jest by nie podnosić wzroku, gdy mija się kręgi nie przeznaczone dla siebie, zabrać dzieciaka i wracać na swoje miejsce.

Po jakimś czasie, który zależy od rozwoju dziecka można przejść do kręgu trzeciego. To ławki okalające piaskownicę. Jeśli dziecko umie już "babko, babko, udaj się.." i piasek przestał być przysmakiem można tam na chwilkę usiąść. Tamtejsze mamy nadal rozmawiają o dzieciach, ale już o tym, co dzieciak śmiesznego powiedział, jak minęły pierwsze dni bez mamy, że już nie sika w nocy. Czasem jakaś mama książkę nawet przeczyta i o tym opowie. Dzieci umieją wyrażać potrzeby słowami, a nie tupaniem i płaczem. Na huśtawkę idą za rękę, a nie biegną potykając się co krok o własny cień.

Krąg drugi znajduje się nadal na terenie placu zabaw, ale już blisko ogrodzenia. Można tam siedzieć o ile dzieci umieją już nawiązywać kontakty z rówieśnikami, pamiętają co im wolno, a co nie, same się bujają na huśtawkach. Tam mamy ze sobą nie gadają, delektują się ciszą, albo lekturą. Często są w ciąży, więc próbują się tego spokoju nachapać na zaś.

Ja dotarłam właśnie do kręgu drugiego! Ależ tam było cudownie. Kawka w termokubku, książka. Wystarczyło co kilka minut namierzyć Gabkę, dać pić, jeść i znów wrócić do lektury. Spoglądałam wtedy na mamy w piaskownicy i udawałam, że im współczuję. Tak naprawdę myślałam:" Nana, nana, wy się tam męczycie, ja mam tu luz. Nie możecie do mnie podejść, nie należycie tu!"

A potem nastała Iga, więc ze spuszczoną głową i przepraszającą miną podreptałam grzecznie z powrotem do kręgu czwartego. Na ławeczkach pod ogrodzeniem siedziały zupełnie inne matki, czytały inne książki, ale miny miały takie znajome.

Jest jeszcze pierwszy krąg Piekła. Nie jestem pewna czy to nadal Piekło, czy już może Niebo? Ławki kręgu pierwszego są poza ogrodzeniem!!! Przyznam się, że raz tam byłam. Poszłyśmy na dwór bez Igi, tylko ja i duża Gabrysia. Ona poleciała się bawić, a mnie zaczęła kusić ławka, dotąd mi obca. Było fantastycznie, czułam się jak ktoś, kto po prostu sobie usiadł. Te ławki są zupełnie inne. Jakby pluszem obite i podgrzewane. Nawet masaż antycelulitowy umieją zrobić. Wyglądają niepozornie, żebyśmy my, rezydenci niższych kręgów, aż tak bardzo nie cierpieli. Ale mamy na tych ławkach to jakby innym językiem mówiły. Coś o awansie w pracy, czy kursie jakimś, coś o tańczeniu Zumby, weekendzie bez dzieci. I tatusiów tam było dużo, widocznie wyjście z dzieckiem przestało już być dla nich katorgą.

Poczułam, że to jeszcze nie moje miejsce. Szepnęłam "do zobaczenia za kilka lat" i powlokłam się do domu.


2 komentarze:

  1. hehe dobre...ja też już myślałam, ze teraz kawusia, książeczka..a tu za rok znów..kierat w piaskownicy..w tym roku mi się fuksnęło..nie miałam "serca" patrzeć jak moje dziecię pożera ..piasek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko możesz się cieszyć z tego, że właśnie tak zbudowany jest Wasz plac zabaw. Ja na naszym jeszcze NIGDY na ławce nie usiadłam. Za każdym razem tylko tęsknie i z żałością typową dla "Dziewczynki z zapałkami" spoglądam w stronę wyluzowanych rodziców okupujących ławki. Za to podobnie mamy przy piaskownicy - 2 kręgi. Ja wciąż tkwię w tym pierwszym :-(

    OdpowiedzUsuń