poniedziałek, 7 października 2013

Chlebki i łańcuszki


 

Starsza zażyczyła sobie na obiad "małe kurczaczki", Młodsza odmówiła spania.
Smażyłam więc te cholerne Nuggetsy pilnując żeby Iga nie spadła ze stołu, nie zjadła surowego kurczaka i nie właziła do zlewu, myśląc o łańcuszkach szczęścia i innych takich. W czasie tych rozmyślań Idzia zbiła dwa jajka, wysypała bułkę tartą i rozładowała zmywarkę pełną brudnych naczyń.
A ja doszłam do takich wniosków:

Jestem bardzo wdzięczna za nominację do Liebster Blog Award, ale chyba na to za wcześnie. Mój bloguś to dziecko jeszcze a i ja ciągle się uczę. No i trąca mi to łańcuszkami szczęścia. Nie jestem w tym dobra. Jak kiedyś w to wejdę to tak z przekonaniem. Póki co nie znalazłam 11 blogów, które bym z czystym sumieniem miała polecić. Cztery, może pięć, nie więcej. Za cholerę nie wymyślę też 11 pytań, na które naprawdę chciałabym poznać odpowiedzi. A już z pewnością nie odpowiem kreatywnie na te pytania . Bo moje życie od dawna kręci wokół jednego.
Odpowiedzi na większość tego typu pytań wyglądałaby tak:
1) Twoje hobby?
Na hobby nie mam czasu, siły, pieniędzy. Hobbystycznie sprzątam po dzieciach.
2) Twoje wymarzone wakacje?
Gdziekolwiek, byle bez dzieci.
3) Plany na przyszłość?
Wychować dzieci i wykopać za drzwi.
4) Czego się boisz?
Że dzieci nie dadzą się wykopać.
itd.
I gdy dochodziłam do wniosku, że chyba w żadnym łańcuszku nigdy udziału nie brałam i, że to pewnie wada charakteru taka, bo ja mam problem z wytrwałością, zapukał sąsiad. Otworzyłam mu z tłuczkiem w jednej ręce i dzieckiem w drugiej. Dałam się zaskoczyć.
- Witaj sąsiadko. Mówił mąż, że przyjdę? To jestem.
Mąż mi nic nie mówił. Jakby mówił to bym dziecko zakneblowała, schowała się razem z nim w szafie i udawała, że nie ma nas w domu, bo sąsiad prezent przyniósł. Czekoladę dla dziewczynek i słoiczek czegoś.
- Ten zaczyn na Chlebek Watykański przyniosłem. Tu jest przepis. Przez kilka dni dodawać składniki, nie mieszać a w niedzielę ciasto podzielić na cztery. Z jednej części upiec chleb a pozostałe trzy rozdać. Do poniedziałku najpóźniej, bo inaczej pech będzie. Ten chlebek to szczęście ma przynieść.
No, żesz fak! Łańcuszek chlebowy mnie dopadł.
Kiwałam głową, uśmiechałam się a duchu już widziałam jak watykański zaczyn ląduje w śmietniku. Sąsiad się nie poddawał:
- Ja Ci, sąsiadko na spróbowanie nie mogę dać. Takie zasady, że nie częstuje się tych, którym zaczyn dajesz ale Ty mi w niedziele przynieś kawałek na spróbowanie.
No super! I co teraz? Bardzo lubię Sąsiada, zawsze ma coś słodkiego dla córek, zakupy wniesie i robi najlepszą białą kiełbasę na Świecie.
Dla tej kiełbasy zrobię ten Watykański Spełniacz Życzeń.
A nóż?
Właściwie to wszystko mam i nie wierzę, że chleb z Watykanu, Lourdes czy Świebodzina szczęście ma przynieść ale jakby co to ja w Totka chciałabym wygrać. I kiełbasę na Święta dostać.

Z deszczu pod rynnę. Z łańcuszka w chlebek.
Ktoś się pisze na zaczyn w niedzielę?
W poniedziałek najpóźniej, bo pech będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz