środa, 11 grudnia 2013

Namolne myśli.

















Byłam u małej Zosieńki. Szukałam inspiracji do napisania czegoś o niej. Ale co tu pisać? Dzieciak śpi, je i wydala, szału nie ma. Poza tym jest śliczna, malutka i taka grzeczna, że aż nudna. I pachnie. Ten zapach noworodka, najpiękniejszy ze wszystkich, sprawił że mi się trzeciego zachciało. Zaraz mi przeszło, bo heloł! Zapach się ulatnia wraz z nadejściem kupy, a wtedy to już szara rzeczywistość i nie ma odwrotu.
Zośka od urodzenia, a właściwie na chwilę przed już trzymała sztamę z ciotką i to jej się chwali. Jak usłyszała, jeszcze z brzucha, że nie ma opcji i nie będzie mnie przy porodzie, bo byłam z Gabi w innym szpitalu, postanowiła zrobić coś, co zmniejszy mój żal. Mianowicie, spowolniła sobie tętno do niebezpiecznie niskiego poziomu, zbiegło się pół personelu i wyjęli ją przez brzuch mamy. Kochane dziecko, wiedziała jak bardzo chciałam zobaczyć poród na żywo i powrzeszczeć na siostrę, że da radę i jest dzielna. Nie ma cioci, nie cyrku z porodem naturalnym. Masz za to, Zośka tableta na komunię. Dorzucę rower jeśli dasz matce popalić, bo póki co ta jest wyspana, nic ją nie boli i nawet nie płacze! Fuck! Jak mam realizować plan szydzenia z siostry??

Zastanawia mnie tylko, dlaczego czuję oprócz zazdrości, współczucie?
Chyba dlatego, że jeszcze pamiętam początki z Igą, bo z  Gabrysią już nie. To jak było przerażająco ciężko, jak się bałam i jaka byłam zmęczona. Najgorsze jednak były myśli, takie namolne. Kłębiły się w głowie i nie dawały chwili wytchnienia. Męczyły bardziej niż nieprzespana noc.

Uff, w końcu zasnęła. Śpi już z 10 minut. Czyli ile mam czasu? Wczoraj spała 40 minut, więc mam jeszcze 30. No tak, ale wczoraj zjadła więcej, pewnie dzisiaj obudzi się wcześniej, może za 20 minut. Zdążę się umyć. Nie, lepiej zrobię coś na obiad. Pranie trzeba wywiesić. Od czego zacząć? Wykąpię się, przecież nie myłam się od wczoraj. A jak nie zdążę z obiadem, Gaba wróci z przedszkola i będzie głodna. A pranie? To może poczekać, powieszę później. Idę się myć. Jezu, a jak się obudzi albo zakrztusi, a ja jej nie usłyszę? Co robić? Może olać wszystko i usiąść na chwilę? Taaak, dawno nie siedziałam tak po prostu. Głupia, nie masz na to czasu! Ile mam jeszcze czasu? Kurwa, góra 15 minut! Idę pod prysznic. Ok, zdążyłam! Teraz ziemniaki. A może kawę w spokoju wypiję? Nie, obiad. Jest dobrze, jeszcze ze trzy ziemniaki i wystarczy. A teraz kawa. No kurwa, super! Już idę, kochanie. Chodź, mama da Ci jeść. Cholera, nie mogłaś pospać dłużej? Już, już, nie płacz. Jaka ona malutka i śliczna. Jak mogłam żałować, że się urodzi. Żałowałam? Chyba trochę. Pewnie dlatego teraz tyle płacze. I nie chce spać. No jedz, paproszku, nie zasypiaj. Czy gdybym wiedziała, że wtedy zajdę w ciążę trzymałabym nogi razem? Przecież tak chciałam mieć drugie dziecko. Dlaczego teraz tak mi żal samej siebie? Wiedziałam przecież jak będzie. Zapomniałam? Jest mi źle, mam dosyć, chcę spać, wyjść z domu. Nie mogę. Halo, jemy malutka, musisz rosnąć i być zdrowa. Mama tak Cię kocha. Nad życie. Wyszłabym gdzieś, na zakupy, na spacer, do koleżanki. Gówno prawda, nigdzie nie pójdę, ze strachu, że jej się coś stanie beze mnie. Po co w kółko gadam, że mam dosyć siedzenia w domu? Wyszłam przecież, tydzień temu. Jeszcze chwila i bym nie wróciła, tak mi było dobrze. A może źle? A jak tylko weszłam do chaty, to się popłakałam, że znów to więzienie. Wolę nie wiedzieć, że tam się toczy życie. Z resztą po co mi to? Trzymam w ramionach cały wszechświat...Jedz, córeczko. I idź spać, bo nie wyrobię. I nie drzyj się, kuźwa, bo mam Cię dość! Idziemy na dwór, zapolować na kogoś dorosłego. Oszaleję sama w domu, albo zacznę gaworzyć. O, jest ta laska z przychodni. Cześć, jak Mały po szczepieniu? Iga się wydzierała całą noc. No wydzierała, a co? Aha, dzieci się nie drą tylko płaczą i kwilą. Ok, nie wolno tak brzydko mówić o maluszkach? Wiesz co? Zostawiłam włączone żelazko, muszę lecieć. Jezu, trafiam na słodko pierdzącą! Powinny być znakowane, żebym mogła przed nimi uciekać. Przesadzam? A jak było po urodzeniu Gaby? Burdel mi w głowie zrobiły świrnięte Matki Polki Doskonałe. Już ich nie słucham, wolę się z nich nabijać. Moje słodkie maleństwo wymiotuje tęczą i puszcza lawendowe bączki. Nie, nie jestem śpiąca, jest mi przykro, że dzieciątko nie spało w nocy, coś mu przeszkadzało. Niemowlę ma potrzebę bliskości, nie jego wina, że mu tak dobrze na rączkach mamy. Nie, nie denerwuję się, że się dzisiaj nie wykąpałam, moje dziecko lubi mój zapach. Ja sprzątam i gotuję w nocy, dzień wolę poświęcić na pięciogodzinny masaż dziecka. Błagam! Idzia, chciałabyś mieć taką mamę? Dostałabyś próchnicy we wszystkich mleczakach od tej słodkości. Lubisz jak Ci mówię, że jesteś wstręciuchem-pierdziuchem, co nie? Mam teorię: Im bardziej kobieta jest nieszczęśliwa, samotna i sobie nie radzi, tym bardziej zgrywa się na chodzącą doskonałość. Powinnam im współczuć, że mają smutne życia, powinnam, ale mam je gdzieś. I niech się ode mnie trzymają z daleka. A jeśli one tak na serio? Ble, to jeszcze gorzej. Wracam do domu, może się chwilę zdrzemnę? Pranie muszę powiesić. Iga, nieee! Teraz musisz spać, jak ja chcę do domu?! Złośliwa jędzo! Robisz to specjalnie? Nie mogłabyś choć raz zrobić tego co ja chcę? Będę łazić jak debil po osiedlu i czekać, aż wstaniesz, ekstra. A spać w domu to nie łaska? I chyba za grubo Cię ubrałam. Ja jestem jakimś ćwierćgłówkiem, czemu nigdy nie wiem jak ubrać dziecko? Problem, który mnie przerasta za każdym razem. Dobra, będziemy spacerować. Gdzie mam iść? W prawo, w lewo? W lewo nie, tam szczekają psy i ją obudzą. Przecież chciałam żeby wstała, chcę do domu. Muszę siku i pranie gnije w pralce. Jak się teraz obudzi będzie marudzić bardziej niż zwykle. Pójdę w prawo. Ja pierdolę, czemu głupi spacer jest takim wielkim problemem? Jestem beznadziejna, głupia, z niczym sobie nie radzę. Nie płacz, kretynko, ludzie się patrzą! Już dobrze, wdech, wydech. Już dobrze, to minie. Będzie lepiej, jeszcze kilka miesięcy. Wytrzymasz, popatrz jak ślicznie śpi. Jak dobrze, że jest. Taka doskonale cudowna, całkiem twoja. Przecież jesteś szczęśliwa. Jesteś, prawda? Jestem, jestem. Tylko ze zmęczenia o tym zapominam. I to pranie mi spokoju nie daje....

Ktoś to w ogóle doczytał do końca?

 https://www.facebook.com/GIMolki

15 komentarzy:

  1. Ty lepiej nie czytaj, bo się wystraszysz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja doczytałam do końca :) pewnie dlatego ze momentami mialam tak samo :( po powrocie ze szpitala.. Po cesarce.. I jak sie parę dni później okazali.. Ania miala gronkowca.. No szlak! Ledwo sie ruszalam.. Ania tak strasznie plakala.. Ja razem z nią.. Bylysmy same.. Mąż w pracy..
    Matko jedyna.. Znowu mi sie chce plakac jak sobie to przypomne..
    Sciaskamy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz mogłabym rzec..normalka..a jeszcze tak niedawno miałam taką samą sieczkę :))
    Dla mnie chodzenie na spacery to było totalne marnowanie czasu...jak było brzydko, miałam wymówkę i młoda werandowałam na balkonie... potrafiła spac 2h :))...a ja w kurtce, obierałam ziemniaki patrząc jednoczesnie na TVNPLayer :-)))..To były czasy...ehhh

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to normalka, zwykłe wspomnienie, ale kiedyś - koszmar i masakra:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Doczytałam i wspomnienia wróciły, brrrr ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. :-)... jakże! doczytałam i w cholerę też tak miałam, ale jak się okazało że Martę zrobiliśmy to poraziło mnie! Kurde, jak to????? przecież wyszłam z pieluch, nieprzespanych nocy, rzygania, srania pod siebie, beczenia z byle powodu, biegania na placyki zabaw i unikanie, na wszelkie możliwe sposoby upierdliwych mam słodko-pierdzących-wiecznie-o-dzieciach-napierdalalających... Kurwa... jak ja to zniosę... a te noce??? I znalazłam placebo, trochę nie działa, ale działa jak nastawię mózg na dobre strojenie... OLEWAM, OLEWAM! Podchodzę na luzie...ale są dni że nie wyrabiam i rodzi się we mnie psychol-psychopatycznie nastawiony an dzieci, ich bytność ich jękliwe dźwięki.... arrrrrrrrrrrr!!!!! Ale żyję, kocham smrody nad życie i pocieszam się tym że inne też tak mają, heheheheheheeh :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsza - nie doczytałam. Znam to aż za dobrze łącznie z leczeniem bez znieczulenia po cesarce, z palącą żywą raną. Teraz mam wywalone, ale warsztat zamknięty na wszelki wypadek :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu znam to aż za dobrze, a najgorsze w tym wszystkim było to że mama ględziła że wszystkie matki maja małe dzieci i mają błysk w domu i ugotowane i ...dobrze wiedzieć chociaż po tylu latach że nie miała racji i wcale nie byłam złą gosposią. Za to byłam zabójczo opiekuńczą mamą. Ech dowartościowałam się :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi też mama tak mówiła i teraz nie wiem, czy ona dawała radę, czy może po tylu latach zapomniała, że jednak nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurcze, moja też była mega dumna, że przy dwójce dzieci, ugotowanym obiedzie, szyciu w domu, męzu alkoholiku...miała ZAWSZE porządek... no cóż...
      U mnie odwrotnie im więcej czasu spędzam z dziecmi, tym więcej u mnie...kurzu..:))
      I tylko małż chodzi ze ścierą i marudzi "posprzatałbyś...jessuu, że ci to nie przeszkadza.."... :PP

      Usuń
    2. Masz matki miały więcej czasu, bo nie miały Internetu :)

      Usuń
  10. Dzień dobry,
    Niestety nie znalazłam na stronie adresu e-mail. Chciałam przedstawić informacje na temat możliwości współpracy. Proszę o kontakt na: kontakt@blog-media.pl zaznaczając w treści wiadomości adres bloga.
    Pozdrawiam serdecznie
    Magdalena Popik

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytalam. I jakbys mi mysli soisala, na swoim macierzynskim blogu tego nie wywleke,bo obiecalam sobie,ze nje wywleke gowna.. moje dziecko placze po kilkanascie h na dobe. Od 3 miesiecy jeny gotowe kooytka i surowki, nje mam zycia, kicham ja ponad zycie, chce zeby zniknela, nie moge oddychsc bez niej juz, kazalam jej ostatnio spierdalac a potem plakalam i przepraszalam 2 godziny.. czesc..

    OdpowiedzUsuń