poniedziałek, 30 grudnia 2013

Coś z kota.

 

Miałam kiedyś kota. Kot miał natręctwo. Nie uznawał zamkniętych drzwi, szaf, szafek, ani szuflad. Zapamiętale otwierał je wszystkie i wyrzucał zawartość na środek pokoju. Widać było, że efekt przynosił mu ulgę. Niczego nie chować, nie ukrywać, nie zamiatać pod dywan.

Miał to po mnie. Nie wiem kiedy, ani dlaczego o tym zapomniałam. Przyszło poczucie, że nie wypada tak otwarcie, o wszystkim. Jesteś dorosła, trzymaj fason, udawaj, zachowuj się!

Już nie mogę, przelewa się, mam dosyć.

Blog miał być miejscem gdzie mogę tak szczerze, o tym co uwiera, nie daje spać, straszy. Okazało się, że Ci co czytają wolą na wesoło, nie godzą się na ponure myśli. Próbowałam udawać, że zawsze super, że fajnie, sielankowo.

Dłużej nie wytrzymam! To mój blog, mój pamiętnik. Jak jest wesoło napiszę, jak nie, też chcę mieć prawo.

Czytałam, że blogi "o niczym" nie mają racji bytu. Musi być na temat, konsekwentnie, opiniotwórczo. W dupie to mam. Nie chcę nikomu mówić co ma myśleć, a na temat i konsekwentnie jest. Konsekwentnie na mój temat. Że samolubnie i nieobiektywnie tak tylko o sobie? I co z tego? Nie ma nic bardziej subiektywnego niż własne życie. Obiektywnie raz jest wesoło, a raz nie. Obiektywnie są tacy co mają gorzej i są tacy, co mają lepiej. Obiektywnie są mądrzejsi i głupsi ode mnie. Obiektywnie, wielu ludzi ma do powiedzenia więcej niż ja, są i tacy co nie mają, ale guzik ich to obchodzi. Podobno, blog żeby przetrwać musi być "na temat", najlepiej o gotowaniu, modzie, marketingu lub socjologii. Nie jestem ekspertem w żadnej dziedzinie, wyuczony zawód mam tak nudny, że dyplom mogłabym sobie do poduszki czytać, a jak nie zasnę, to kursem księgowości poprawić. Jak czasem napiszę, że myślę "to i to", to nie po to, żeby innym własne myśli narzucać, a jedynie, żeby pokazać że zdarza mi się myśleć o czymś więcej niż obiad i kupa w pieluszce. I nie po to, żeby ktoś mnie słuchał, bo z całego serca wierzę, że opinia jest jak dupa - każdy ma swoją. Z resztą i tak nie piszę za dużo o tym co myślę "na temat...". To też mam zamiar zmienić.
Rozważałam pisanie drugiego bloga, ale zwyczajnie mi się nie chce. Będzie tak, że nie wiadomo jak będzie. Ja też nie wiem, czy mnie nerw na coś weźmie, Gaba powie coś śmiesznego, czy chwilowo pogrążę się w czeluściach ponurych myśli. Jak ktoś oczekuje jedynie komedii, a wiem że tacy są, niech poszuka czegoś na YouTube.
Przyznaję, że jak każdy...chciałam napisać "bloger", ale lepiej będzie - "piszący bloga", lubię widzieć że licznik odwiedzin bije ( np. jak Klarka udostępnia;)) i to nie jest tak, że mi nie zależy na czytelnikach, ale proszę nie mówcie mi, że teksty typu Na kozetce was dołują i wcale do mnie nie pasują. Pasują, tak samo jak te, które Was rozśmieszyły. Tak to już jest, że jest różnie.

Jak zwykle, straciłam wątek i myśl przewodnią. W skrócie, chodzi o to, że skoro sama nie wiem jaka jestem, to i tu, w moim pamiętniku będzie różnie. Czasem na zmianę, czasem jednocześnie. Na smutno i wesoło. Z przekleństwami i nostalgicznie. Na temat i od czapy.

Tak właśnie będzie w 2014 na blogu.

A w życiu prywatnym muszę, chcę, powinnam:
- zająć się swoim zdrowiem, zrobić kilka badań, odwiedzić kilku lekarzy. Przy okazji kontaktów z naszą służbą zdrowia na pewno będzie o czym pisać:)
- pozbyć się Igi. Spokojnie, nie tak definitywnie. Żłobek jej się przyda. Dobra, kogo chcę oszukać? Mi się przyda jej żłobek!
- pójść do pracy. Jak to łatwo powiedzieć....
- i po raz kolejny - dieta, zdrowy tryb życia, rzucanie nałogów i takie tam. Powiem Wam, że nic tak nie mobilizuje do odchudzania jak zaproszenie na ślub w charakterze świadka:)

A właściwie, niech sobie to moje życie płynie jak dotąd. Będę planować, postanawiać i weryfikować na bieżąco.
Jest OK, jest fajnie. I niech tak zostanie!




5 komentarzy:

  1. Kropka.
    Nic do dodania :-)
    Trzym się w tym Nowym Roku. I w tym Starym jeszcze też.
    I nic mi tu nie zmieniaj! Póki sama nie uznasz, że bedzie Ci lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Blogi o niczym to blogi, w których odtwórczo zamieszcza się cudze zdjęcia, pieprzy o zakupach, reklamuje szajs. Najbardziej wartościowe są własnie te, w których człowiek ma do powiedzenia coś na temat życia - namacalnego, nie przekolorowanego. Żartem możesz podkręcić atmosferę, bo masz lekkie pióro i dystans, ale to wartość dodana. Słodzić nie będę, bo już dzisiaj wyczerpałam limit białej śmierci, ale lepiej powoli zdobywać publiczność, dbając o jej jakość, niż musieć później oddzielać ziarno od plew, bo stała się huzia na Józia

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, dziękuję Ci, to bardzo miłe:)
    Intryguje mnie ta "biała śmierć"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty może lepiej odstaw te nałogi. Bo jak mniemam koleżance o cukier chodziło. O CUKIER.
      ;-)

      Usuń
    2. A faktycznie:)))) Głupia Ja!

      Usuń