czwartek, 7 listopada 2013

Czarny notes.



 

Ale fajnie, Iga mówi!
Po swojemu nawija już od dawna, zestaw podstawowy, typu: kotek, oko, nos, opanowany już jakiś czas temu, ale dzisiaj wyszło jej pełne zdanie!
Zamknęłyśmy drzwi za Gabą i tatą, poszłyśmy do kuchni robić śniadanie. Iga zainstalowała się na swoim ulubionym miejscu: na blacie, przy oknie. Na parkingu Mąż upycha Gabę do auta, machają do nas. Idzia odwraca się do mnie i mówi:
- Tata...bim...papa...Gaba..bim...papa...Idzia...mama...am!
(BIM- samochód)
Pewnie tylko mnie to rozczula :)
Pomyślałam wtedy, że zapowiada się miły dzień. Do czasu, aż Iga wtarła w dywan pół tubki balsamu do ciała. Czyli jednak będzie jak zwykle.

No, nie do końca jak zwykle, bo kupiłam sobie NOTES. CZARNY NOTES. Wstrząśnięty, nie zmieszany, hehe. Miał być czerwony, z kółkami, ale okazało się, że tylko folia była kolorowa.

Jak mam rzuty choroby tygodniami nic nie mogę robić. Siedzę albo leżę i czekam aż zadziałają nowe dawki starych leków, nowe leki i w ogóle aż znów zacznie być lepiej. Zazwyczaj po kilku tygodniach tak się dzieje. Nabieram siły fizycznej, ale psychika jest już wtedy w strzępach. Deprecha mnie dopada i taka niemoc psychiczna. I za chu*steczkę nie umiem się z tego wygrzebać, ale tym razem mam plan! Pomysł zerżnięty z cudzego bloga:) W moim nowym notesie będę miała listy. Nie takie do cioci albo do św. Mikołaja, ale takie listy "to do". To może się wydawać śmieszne, ale potrzebuję motywacji do wstawienia prania czy zadzwonienia do operatora. Za jakiś czas to przejdzie, jak tylko znów się przyzwyczaję do tego, że potrafię dojść dalej niż do szkoły po Gabę, że dam radę zrobić obiad i wytrzeć kurze, a wieczorem mieć ochotę i siłę na sex.
Póki co, zrobiłam listy....i chyba mnie poniosło:) Mam kilka list "dziennych", jedną na miesiąc, listę prezentów gwiazdkowych (tzn. tego, co ja chcę dostać:)) i jeszcze listę rzeczy do kupienia przed wakacjami! Jak się rozkręcę to stworzę menu na chrzciny wnuka:)
Tak mi się ten notes skojarzył z czarną skrzynką (wiem, że czarne skrzynki są pomarańczowe:))A wiadomo, jak taka skrzynka już coś "przyjmie", to potem ktoś to przeczyta/odsłucha i z tego rozliczy, a jak będzie trzeba to osądzi i skarze. Więc się staram.
Pierwsza lista powstała wczoraj i została zrealizowana prawie w całości. Prawie, bo to nie moja wina, że dodzwonić się do szpitala graniczy z cudem:) Nie było na tej liście Bóg wie czego, ale dla mnie i tak spory wysiłek. Serio, same pierdoły typu: iść do Apteki, zaszyć dziurę w leginsach Gaby, przejrzeć zimowe ciuchy. Od wielu tygodni nie zrobiłam aż tyle jednego dnia. Dla mnie to znak, że zaczyna być lepiej. Może nawet w tym roku uda mi się coś zrobić na święta?

Listopad i pogoda nie zachęca do działania i zmian, no chyba, że do zmiany półdupka, jak jeden ścierpnie od siedzenia pod kocem przed telewizorem, na drugi. Czuję jednak, że dla mnie to najlepszy czas, żeby się ruszyć. Mój CZARNY NOTES ma mi w tym pomóc:) Ma być motywatorem i kierunkowskazem! Jak Biblia:)) Tyle, że w Biblii nie ma tekstów motywujących typu:" Weź się, kurwa w garść!", a w notesie są:)

No to się biorę....

6 komentarzy:

  1. No proszę a ja dzisiaj wymyslilam listę tygodniowa: poniedzialek- fitnes, wtorek bieganie(rozgrzewka, bieg, rozciaganie), sroda fitnes itp. Do tego musze dołaczyć szukanie pracy i nie gapienie sie w sufit ;) Damy rade ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niegapienie się w sufit i w monitor, hehe. Damy, co mamy nie dać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny pomysł...Mnie często brakuje motywacji, a szczególnie jak jestem cały dzień w domu..normalnie nie wiem gdzię ręce wsadzić i najczęściej mam je...po kocem, hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, im więcej czasu tym mniej jestem zorganizowana. Snuję się w szlafroku pół dnia po domu i nic nie robię. A jak dzień po brzegi wypchany robotą, to jeszcze mi czasu wolnego zostaje. Dziwna sprawa, ten czas:)))

      Usuń
    2. Bo snucie się w szlaku jest czaso- i pracochłonne ;)

      Usuń
  4. Ja też żyję z listą w ręku. Ja po prostu uwielbiam robić listy rzeczy do zrobienia, do sprzątnięcia, do zabrania, do spakowania, do sprawdzenia, do kupienia itd. :-) Mąż przez tyle lat naszego związku się z tego śmiał a teraz jak gdzieś wyjeżdżamy i ma się spakować to pyta: "A gdzie lista dla mnie?" albo jak razem uskuteczniamy większe porządki to kłócimy się o to, że ktoś za kogoś wykreślił z listy punkt, którego sam nie wykonał. Bo skreślanie pozycji z listy jest taaakie przyjemne. Ale tak poza tym to ja dość normalna jestem ;-)

    P.S. Z listą dasz radę, na pewno! Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń