poniedziałek, 16 grudnia 2013
Głupiego robota!
Trzeba być bezmózgim Yeti, skończonym idiotą, kretynem bez wyobraźni, półgłówkiem, którego mieszkanie z dwójką dzieci pod jednym dachem niczego nie nauczyło, żeby robić świąteczne porządki pod koniec listopada! Słowem, trzeba być mną.
Chaos i Zniszczenie szaleją i wszystko, kuźwa, do poprawki!
Uchowały się lampy, ale tylko te, co pod sufitem dyndają. Do tej, co stoi na podłodze przykleił się kawałek bułeczki z masełkiem.
Wiecie, że wystarczy pomyć klosze lamp, żeby w domu zrobiło się jaśniej?;)
Na wyszorowanych drzwiach powstało arcydzieło, podobno kotek. Podobno, bo ja widzę tylko gryzmoł. I jak powiedziałam, że gryzmoł i dewastacja, zostałam obrzucona obelgami, że się niby na sztuce nie znam. I nie doceniam. Doceniłabym gdyby kotek był na kartce, a kartka na stoliku. Tylko jak, skoro wszystkie kartki są już pomazane i walają się po całym pokoju, a stolik...też jest pomazany i też się wala?? Po co ja pół dnia tą stajnię sprzątałam oglądając każdą zabawkę, kredkę i grę, segregując je według logicznego klucza? Kucyki do jednego pudła, lalki do drugiego, buciki lalek do trzeciego. Wiecie ile par butów ma 14 lalek Barbie? Carrie Bradshaw zzieleniałaby z zazdrości!
Listwy przypodłogowe też nie przetrwały, chociaż czyściłam je na kolanach szmatką i patyczkami do uszu. Już są upieprzone farbkami i czekoladą....mam nadzieję, że to czekolada:)
W łazience ktoś sobie ze mnie robi jaja! Nie spodziewałam się, że do Świąt nic nie będzie trzeba tam robić, ale dlaczego, dlaczego kafle są znowu brudne? Prawie do sufitu! Mam wrażenie, że gramy w grę na spostrzegawczość pt.:"Znajdź wszystkie plamy z pasty do zębów". Te na lustrze to łatwizna, dookoła umywalki też, trochę czasu mi zajęło odkrycie plam na pralce, ale śladów W szafce w ogóle się nie spodziewałam. Rozwiązaniem może się okazać zabranie Gabryśce szczoteczki elektrycznej:)
No i okna! Moje czyściutkie, czyściuteńkie okna. Tak a propos, wiecie że wystarczyć je umyć żeby ujrzeć świat w rozdzielczości HD?;) Ja znów mam odbiór jak z Rubina. Na szybach odcisnęły się małe dłonie, małe usta, małe noski. Brakuje tylko małych półdupków! Do tego lizaki wymieszane ze śliną, ciastka wymieszane ze śliną, trochę szpinaku, kilka naklejek, słowem: co tylko było pod ręką. I to wszystko do wysokości dziecko + pufa.
Został tydzień na sprzątanie, gotowanie, ubieranie choinki. Prezenty też, oczywiście, nie kupione. I ta cholerna Miastenia!
Wniosek: nie nadaję się do "na zapas" i "systematycznie".
Taka tradycja chyba, że musi być na ostatnią chwilę.
P.S. Miało być nieczynne, ale jestem zwyczajnie uzależniona ;P
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OdpowiedzUsuńJa mam okna pomyte (czytaj : małż) więc wkurwu nie mam, że już są brudne od małych...łapek, hehe...reszte zrobi się na bieżąco...i tak odkurzamy prawie codziennie, kuchnia codziennie, łazienka co jakiś czas...ale wiadomo, obecnośc niani zobowiązuje, więc jakby weszło nam to w krew :)
a na "prezenty" to biorę dzień urlopu, bo wczoraj jak byliśmy z młodym w kinie, w Galerii, to żeby nie dostac kurwicy , wolałam przełożyc sobie na piątek i spokojnie od rana kupić zaplanowane rzeczy :)
Fajne to Twoje uzależnienie. Nie lecz się z niego, bo od jakiegoś czasu lubię tu zaglądać. Choć niewiele brakowało żebyś dziś mi podpadła, bo przy półdupkach wybuchnęłam takim smiechem, że cud, że mi się dziecko nie obudziło:)
OdpowiedzUsuńOj tak, i moja wyobraźnia zadziałała przy tych półdupkach :-D :-D :-D
OdpowiedzUsuń